wtorek, 26 sierpnia 2014

Droga ku dorosłości

Od podstawówki słyszę, że jestem nazbyt dojrzała, jak na swój wiek. Wynika to z tego, że już jako małe dziecko musiałam być dosyć samodzielna. Rówieśnicy nie zawsze mnie wspierali. Z dziewczynami trzymałam sztamę, ale chłopcy mieli u mnie na pieńku. Oni też dawali mi w kość, ale nie ze mną takie numery. Byłam twarda i szybko odpłacałam pięknym za nadobne.

Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że nie jestem jeszcze dorosła i nie muszę podejmować odpowiedzialnych decyzji. Że traktuje siebie za poważnie. Tak naprawdę, to właśnie teraz jest czas na zabawę i emocje. Jestem na etapie zakompleksionej, kapryśnej nastolatki, która uważa się za księżniczkę. To stąd wieczny bałagan w pokoju, spóźnianie się, wakacyjne spanie do południa, oglądanie MTV, dni w piżamie, obżeranie się płatkami z mlekiem, zadurzanie się, melodramaty miłosne, niezdecydowanie, prokrastynacja, nieśmiałość i słomiany zapał. Po prostu jeszcze z tego nie wyrosłam.


I wiecie co? Dobrze mi z tym. Przecież każdy dojrzewa w swoim tempie. To nie są zawody. Skoro wewnętrznie nadal we mnie dominuje dziecko, to nie zrobię się na siłę zacną damą. W odpowiednim momencie swojego życia spoważnieję; natura wie, co robi. Wtedy będę wspominać swoją młodość jako czasy beztroski i zabawy. Dlaczego więc nie cieszyć się tą drogą ku dorosłości?

A jak tam Twoje wewnętrzne dziecko? Starasz się z nim od czasu do czasu kontaktować, czy już dawno zakurzyło się na strychu Twojego serca? Jeśli chcesz, podziel się swoją historią w komentarzu. Chętnie poczytam, jak u innych przebiega proces dojrzewania. ;)
Trzymaj się ciepło,
Ela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz