wtorek, 6 maja 2014

Wiele dróg

A tu źródło zdjęcia, z naprawdę przepięknego bloga.



Francja. Mieszkamy z D. w starej, klimatycznej kamieniczce. Codziennie rano budzi nas zapach świeżo wypieczonych croissantów. Jemy je w kawiarni, znajdującej się pod naszym mieszkaniem na pierwszym piętrze. Balkon, na którym pijemy czasem ruskiego szampana, wychodzi na ulicę. Zaś okno, przez które spoglądam, gdy zażywam kąpieli w staroświeckiej wannie z żeliwnymi nóżkami, wychodzi na zapuszczony ogród. D. uczy się fotografować. Marzy o robieniu aktów. Dziwną przyjemność sprawia jej uchwycenie magicznej chwili, gdy dwa ciała łączą się ze sobą, uzyskując połączenie dusz. Sama D. lubi palić Black Devile po seksie, dlatego trzyma je w szufladzie swojej nocnej szafki. Ja czasami podkradam jej jednego lub dwa i w tajemnicy wypalam je na przerwie w pracy. Pracuję w przedszkolu, bo tak naprawdę nigdy nie dorosłam. D. zwykle nosi czarne rurki i bluzki oversize w paski, ja zwiewne sukienki i sandałki z rzemykami. 

Nowy York. Uwielbiam to miasto. Po zdrowym śniadaniu ubieram buty do biegania i za chwilę jestem już w Central Parku. Ludzie poznają moją twarz, widzieli ją we wczorajszym talk-show. I na okładce popularnego magazynu. Powoli wschodzę na szczyt. Mój meneger mówi, że w przeciągu kilku dni posypią się propozycje z Hollywood. Marzy mi się jakaś główna, wspaniała rola. Po tym, jak wystąpiłam na Broadwayu, wiem, że wszystko jest możliwe. Jestem kobietą sukcesu. Na ostatniej gali byłam w długiej, granatowej sukience, wyszywanej kryształkami Swarowskiego. I na wysokich obcasach, oczywiście. Uwielbiam czuć na sobie wzrok zachwyconych mężczyzn i zazdrosnych kobiet. Czasami umawiam się wieczorem w modnej knajpce na rogu z moimi przyjaciółmi. Rozmawiamy i śmiejemy się do siebie, podjadając sałatkę z łososiem i sącząc czerwone wino. 

Polska. Proste życie w domku na wsi. Kochany mąż, który budzi mnie buziakiem w usta i czasem przynosi śniadanie do łóżka. Jego twarz jaśnieje w czasie snu. Zdaża mi się ją obserwować, gdy wyjątkowo to ja zerwę wraz z pierwszymi promieniami słońca. Gdy kosi trawę lub naprawia kran w kuchni, nie jest już taki bezbronny. Nasza córeczka  biega boso po drewnianej podłodze. Stukot jej nóżek jest najpiękniejszym dźwiękiem na świecie. Gdy ona słodko śpi, a z gramofonu powoli płynie muzyka fortepianowa, mąż prosi mnie do tańca. Tańczymy szepcząc sobie do ucha niestworzone opowieści. Lecz oboje dobrze wiemy, że żadna z nich nie dorówna historii naszego poznania. W ogrodzie wisi hamak pomiędzy wiśnią, a jabłonią. Zdarza mi się na nim przysnąć w ciągu dnia. Kiedy się budzę z takiej drzemki, mój nos jest już tak czerwony jak świeżo zerwane truskawki, które uwielbiamy jeść po obiedzie, koniecznie z cukrem i śmietanką.


Szczęście ma wiele imion. Jak nazwiesz Twoje?
E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz