Tego wpisu miało nie być. Nigdy nie był planowany, nigdy nie pojawił się na "liście małpich tematów". Przynajmniej nie w takiej formie. A jednak się pisze.
Życie bywa naprawdę do dupy. Kiedy nagle wszystko po koleji się kruszy. Myślisz, że już gorzej nie będzie, a wtedy sypie się następna rzecz. Ale może lepiej jak wszystko na raz, bo przynajmniej potem już będzie lepiej. Tak się ostatnio nastawiłam przed pewną rozmową. Podziałało.
Istnieje lek na to wszystko. Magiczny środek, który może nie uleczy ran, ale poprawia samopoczucie. Jak to na chemii mówiliśmy w tym roku, są leki usuwające przyczynę albo uśmierzające skutki. To jest ten drugi typ. Zgadnij co jest tym magicznym środkiem.
Nie, nie miłość. Ona potrafi nieźle skopać tyłek. Dobra z niej kickboxerka.
Nie, nie pieniądze.
Nie, nie czekolada. No ok, może na chwilę. Ale jak pomyślisz, że tyłek rośnie, to masz kolejny powód do płaczu.
Tym czymś jest pasja.
Pamiętacie post Eli o teatrze i mój o tańcu? Myślę, że Ela się ze mną zgodzi, że kiedy wchodzi się na scenę (a ja na salę), to całe zło zostaje gdzieś tam za drzwiami. A po wszystkim jest tak lekko na duszy. Zmęczenie po wszystkim jest najcudowniejszym uczuciem na świecie (czy po orgaźmie jest podobnie?).
Oddawanie się pasji całym sercem, nie ważne czy przez 30 min czy przez 3 godziny, czy przez cały dzień (jeśli masz taką możliwość) to naprawdę świetna sprawa. Współczuję osobom , które jej nie znalazły jeszcze. Ale szukajcie. Napewno traficie w końcu na to swoje "coś".
A jeśli masz pasję i chciałbyś może się nią podzielić albo opowiedzieć mi o niej napisz wiadomość na adres malpanaobcasach@gmail.com. Mam w głowie pewien pomysł i jeżeli zechcesz być jego częścią to będzie super sprawa. Daj znać.
Daria
taniec jest dla mnie wszystkim już od 12 lat
OdpowiedzUsuńzazdroszczę wytrwałości :)
Usuń